|
Odpowiedzialna konsumpcja |
|
|
Niezgodne z naturą,niezdrowe i okrutne metody
wytwarzania żywności.
Krystyna Kozikowska-Koppel
c.d.
By zwiększyć produkcję jajek stosuje się "wymuszone pierzenie". Polega
to na okresowym pozbawianiu kur światła, jedzenia i wody, co powoduje,
że tracą one pierze. Gdy to nastąpi, zaczyna się intensywne karmienie i
naświetlanie, co powoduje wzmożoną regenerację i produkcję jaj. Do ich
paszy dodaje się specjalne syntetyczne barwniki, aby żółtka w
znoszonych przez nie jajkach miały pomarańczowy kolor. Gdyby nie one
ich kolor byłby szary i budził opór kupujących.
Sytuacja kur stała się do tego stopnia okropna - także w Polsce - że
postanowiła wpłynąć na nią Unia Europejska. W 1999 roku zakazała
trzymania niosek w klatkach pozbawionych ściółki i gniazda o
powierzchni mniejszej, niż kartka A4 (!!!) na nioskę. Prawo w całej
Unii będzie obowiązywać od 2012 roku. Polska, jako jedyny kraj wspólnoty, chciała opóźnić wprowadzenie przepisów o sześć lat.
UE odrzuciła wniosek. Obecnie 90% jajek w Polsce pochodzi z hodowli
przemysłowej, którą Unia Europejska uznała za niehumanitarną.
Dla porównania w Wielkiej Brytanii, po tym gdy informacje o
drastycznym sposobie chowu zwierząt trafiły do konsumentów, już
w 2006 roku jajka z chowu przemysłowego stanowiły zaledwie 40% całego
rynku.
Nie lepiej wiedzie się zwierzętom większym. Prosiętom wkrótce po
narodzinach usuwa się ogon, końcówki uszu i zębów oraz
kastruje się je, a wszystko to robi się bez środków
znieczulających. Podobnie jak kury, świnie trzymane są w ciasnych
boksach, w jakich nie mogą się nawet obrócić. Rosną w takim
tempie, że często nie są w stanie utrzymać się na nogach, gdyż są za
ciężkie. Często chorują i cierpią, ale nie leczy się ich, gdyż ważne
jest tylko zabicie ich póki żyją i mogą przynieść zysk
producentowi. Akceptuje się sprzedaż mięsa zwierząt chorych na raka czy
inne schorzenia.
Bydło jest kastrowane i odcina mu się rogi. Krowy dające mleko są kilka
razy dziennie podczepiane do maszyn, które często je ranią.
Cielęta odbiera się im zaraz po urodzeniu i zamyka w ciasnych klatkach,
w których nie mogą się one swobodnie poruszać ani nawet wygodnie
położyć. Cielaki te często nie mogą chodzić, gdyż ich mięśnie są
osłabione z barku ruchu i odpowiedniej diety.
W takich warunkach zwierzęta żyją niepokojąco krótko, o ile w
ogóle można ten stan stałego cierpienia nazwać
„życiem”. Kurczaki hodowane na mięso mają około
dwóch miesięcy, a prosiaki trzech i pół kiedy uznaje się
je za gotowe do wywozu do rzeźni. Kiedy świnia nie rośnie dość szybko,
producent po prostu zabija ją wcześniej, gdyż taka świnia nie jest dość
„rentowna”. Nazywana jest „odpadkiem”.
Po przebywaniu tygodniami w straszliwych warunkach, zwierzęta
przeznaczone do uboju są ładowane do samochodów, nieraz w
brutalny sposób i odbywają podróż bez wody i jedzenia.
Jest to dla nich równocześnie często pierwszy i ostatni raz
kiedy mogą zaczerpnąć świeżego powietrza i zobaczyć otaczający świat. W
takich warunkach zdarza się, że mają połamane kości i są chore zanim do
dotrą do rzeźni. Latem umierają z odwodnienia lub zimą przymarzają do
ścian ciężarówki.
W tym układzie bywa, że do rzeźni trafiają zwierzęta, które nie
są w stanie stać samodzielnie na nogach. Wszystkie zwierzęta posiadają
jednak potężny instynkt samozachowawczy i nawet wymęczone są gotowe
walczyć aby przetrwać, co generuje ogromną ilość toksyn w organizmie.
Przed ubojem powinny zostać uspokojone i oszołomione. Stres
oszałamiania jest jednak największym stresem przedubojowym zwierząt. W
czasie działania prądem na świnię wzrasta dwukrotnie ciśnienie krwi, a
hormony stresu wydzielane są do krwiobiegu z intensywnością od 500 do
600 razy większą niż w normalnym stanie fizjologicznym. Hormony te
znajdą się potem w mięsie, jakie trafi do sklepu. Poddawane dalszej
„obróbce” świnie w zasadzie powinny być martwe, w
pośpiechu jednak niektóre są żywcem umieszczane w opażarkach,
które służą do usuwania sierści. Krowom podrzyna się im gardła i
zostawia powieszone za tylne nogi aby się wykrwawiły. Bywa, że są wtedy
jeszcze przytomne.
Zwierzęta mają przecież układ nerwowy, a jego część odpowiedzialna za
odczuwanie jest bardzo podobna do naszego. Stres, szczególnie
długotrwały, jest dla nich niszczący, powoduje zapaści a nawet śmierć.
Nadmiernie eksploatuje korę nadnerczy w celu zachowania homeostazy
(stanu równowagi życiowej), obniża odporność, zwiększając
podatność na infekcje bakteryjne oraz inwazje pasożytów.
Zwierzęta czują i cierpią, ale prawdopodobnie w porównaniu do
nas nie umieją sobie tego cierpienia wytłumaczyć, ani nadać mu sensu. Z
resztą, jaki sens miałby dla nich finansowy zysk czy nasze potrzeby
realizowane z kompletnym lekceważeniem ich potrzeb?
Osobom niewrażliwym na cierpienie zwierząt, chciałam zwrócić
uwagę, że jedzenie pozyskiwane w sposób sprzeczny z naturą,
okupiony cierpieniem zwierząt, nie służy również ich zdrowiu.
Efektem stresu jest m.in. to, że w mięsie zwierząt ubitych bezpośrednio
po transporcie najczęściej wykrywa się podatność na procesy gnilne, a
obecne w mięsie zestresowanego zwierzęcia toksyny mogą zatruć organizm
konsumenta. Wręcz w modelowy sposób mechanizm stresu
wykorzystywała Lukrecja Borgia. Przez kilka miesięcy straszyła świnie
przeznaczone na ubój, ich mięsem karmiła wrogów,
którzy czując się coraz gorzej doprowadzani byli do śmierci w
obłędzie, co z dużym smakiem podają ówczesne kroniki.
|
|
|
|